„Godzinę później [kot] stał na dziedzińcu zamku i prosił o posłuchanie
u samego króla. A był przy tym tak pewny siebie, że natychmiast zaprowadzono go
do sali tronowej. Tam ukłonił się nisko władcy i dworzanom i powiedział:
- Wasza Wysokość, jestem
niezmiernie zaszczycony, że w imieniu mojego pana, jaśnie wielmożnego markiza
Karabasza - taki tytuł wymyślił na poczekaniu - mogę przekazać Waszej Wysokości
tego oto królika. Zechciej przyjąć podarunek.
Król, co prawda, nigdy nie
słyszał o markizie Karabaszu, ale bardzo lubił pieczone króliki.
- Przekaż swojemu panu -
odparł więc - moje podziękowanie. Jego dar wielce mnie uradował.
Kot pożegnał się dwornie i
wyszedł dziarskim krokiem, bardzo z siebie zadowolony."
Kot w butach
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz